niedziela, 7 października 2012

Mały żarłok

Mamy niejadków narzekają, że muszą być pomysłowe w zachęcaniu dzieci do jedzenia, wykonywać taniec na linie, slalom pomiędzy zabawkami, łóżeczkiem, stołem, krzesłami czy czymś jeszcze gdzie pomysłowe dziecko ucieka przed łyżeczką obiadu. Nie znam tego. Może jeszcze poznam. Przede mną jeszcze naście lat karmienia/żywienia córy. Póki co to ja uciekam z jedzeniem. No nie, nie dosłownie, choć trochę prawdy w tym siedzi. Moja córka jest jak najbardziej jadkiem (istnieje takie słowo?). Nie chcę napisać obżartuchem, bo jeszcze się kiedyś dorwie do bloga i opieprzy mnie co ja o niej wypisywałam. Z drugiej strony co ja mam powiedzieć o dziecku, które wtrząchnie podwójną porcję kaszy, dokładkę, popije to wodą, czyli teoretycznie powinna przynajmniej na chwilę być zapchana, a jednak królewna z wysokości swojego tronu (krzesełka do karmienia) tęsknie spogląda na mamy kanapki i dyskretnie woła „aaaammm” Dostała skórkę od chleba i na chwilę się uciszyła, a ja mogłam szybko skończyć śniadanie.
Wyżeranie runda druga. Wzięłam skyra, ale oczywiście przy otwieraniu złamałam łyżeczkę (szajsowaty plastik) musiałam wrócić do kuchni po łyżeczkę i pierwsza w ręce wpadła mi jej (różowa, boszzz). Kiedy tylko to zobaczyła, to zaliczyła szybki sprincik na kolanach do mnie drąc się przez całą drogę „aaaammm” Miałam jej nie dawać mleka i jego przetworów do skończenia przez nią roku, może trochę dłużej. Weź się jednak oprzyj słodkiemu uśmiechowi i minie ‘zaraz ugryzę Cię w to udo, o które się opieram’ Stojąc przed tym wyborem skapitulowałam. Mam dziś materiałowe cienkie spodnie, a jej ząbki (sztuk 6) dają sobie świetnie radę z jeansami. Pięknie wysmarowana czekoladowym skyrem z bananami próbuje właśnie zjeść mikrofon od komputera.
Mogę tylko się pocieszyć, że nie mam psa/ tudzież kota. Wystarczająco nasłuchałam się i naczytałam o wyjadaniu z misek suchego pokarmu czy wypijaniu wody. Raczej by się nie zatruła, ale chyba nie o te witaminy trzeba wzbogacać dietę dziecka. Swoją drogą to ciekawe dla mnie zjawisko, że nie ważne czy jest to coś co jest ogólnie przyjęte jako jadalne czy raczej nie (patrz kable, papiery, ciuchy) ląduje w buzi mojego dziecka z równym apetytem.

sobota, 25 sierpnia 2012

Siłaczka

Miałam napisać coś innego, a zaległe posty też leżą i czekają na opublikowanie, ale po takim czasie w przechowalni muszą być trochę zaktualizowane.

Zaraz napiszę to po co przyszłam, ale najpierw muszę napisać o mojej siłaczce. Tak - moja maleńka córeńka jest prawdziwą siłaczką. Mój laptop stoi na małym niskim stoliku, a co robi moja córcia, kiedy mama chce popisać? Moja córeczka łapie za stolik i go przesuwa. Próba zablokowania zabawy przez mamę poprzez przytrzymanie stolika nic nie daje. A może powinnam powiedzieć, że daje za dużo. Daje nerwy mojej maleńkiej, więcej siły wkładanej w osiągnięcie upragnionego celu, a w końcowej fazie po prostu krzyk. O tak. Ten ostatni jest bardzo skuteczny. Mama puszcza stolik, a dziewczynka z szerokim uśmiechem na twarzy pcha stolik, aż do komody.
Moja kochana, uparta siłaczka. Już teraz wie, że najważniejsze to dążyć do założonego celu i nie przejmować się przeszkodami, tylko je pokonywać.
Kocham Cię moja niezwyciężona.

Ostatnio trafiłam na blog Listy do dziecka. Z wielkim zainteresowaniem go czytam (jeszcze kilka postów mi zostało), a właśnie natknęłam się na słowa, które do mnie przemówiły. Nie chciałabym ich stracić, więc wklejam je tutaj. Kiedyś pokażę bloga Ani i te słowa.
Mam nadzieję, że Hannah się na mnie nie obrazi.

Dzisiejsze nieśmiałe dziecko, to to, z którego wczoraj się śmialiśmy.
Dzisiejsze okrutne dziecko, to to, które wczoraj biliśmy.
Dzisiejsze dziecko, które oszukuje, to to, w które wczoraj nie wierzyliśmy.
Dzisiejsze zbuntowane dziecko, to to, nad którym się wczoraj znęcaliśmy.


Dzisiejsze zakochane dziecko, to to, które wczoraj pieściliśmy.
Dzisiejsze roztropne dziecko, to to, któremu wczoraj dodawaliśmy otuchy.
Dzisiejsze serdeczne dziecko, to to, któremu wczoraj okazywaliśmy miłość.
Dzisiejsze mądre dziecko, to to, które wczoraj wychowaliśmy.
Dzisiejsze wyrozumiałe dziecko, to to, któremu wczoraj przebaczyliśmy.


Dzisiejszy człowiek, który żyje miłością i pięknem, to dziecko, które wczoraj żyło radością.


Ronald Russell

piątek, 10 sierpnia 2012

Powrót na is

Przerażające jest to jak ja mało piszę, a jak dużo się dzieje. Jesteśmy znowu na Islandii i powoli układamy sobie tutaj życie na nowo. Zastały nas same zmiany. Pierwsza to przeprowadzka. Mieszkamy teraz w stolicy, ale jak długo jeszcze nie wiem, bo wolałabym znaleźć mieszkanie w Moso. Zwłaszcza, że opiekunkę mamy dwa kroki od mojej pracy i to jest druga zmiana. Ania wczoraj po raz pierwszy została sama z opiekunką na 3 godziny. Płakała kiedy ją zostawiałam i kiedy po nią przyjechałam. W ciągu dnia była grzeczna. Jedyny minus, to nie chciała nic jeść u opiekunki. Jednak Regina mnie uspokajała, że to normalne, że pierwszego dnia dziecko nie chce jedzenia od obcej osoby. Zwłaszcza, że do tej pory była przyzwyczajona, że to ja ją karmiłam. Zobaczymy jak będzie dzisiaj. Zawiozłam ją na 6 godzin. Od poniedziałku będzie już chodziła na pełne 8h, bo ja wracam do pracy. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Boję się. Wiem, że nic jej nie grozi, ale jakoś nie potrafię się z nią rozstawać. A mówiłam sobie, że nie będę nadopiekuńczą mamuśką. Podobno powinnam ten czas wykorzystać produktywnie dla siebie, ale jakoś mi to nie wychodzi. Cały czas myślę, co Ania robi i czy nie płacze. A może nadal nie chce jeść? Kwoka ze mnie i tyle. Bardzo się tego właśnie bałam, że córka będzie uwiązana mojej spódnicy i chciałam robić wszystko, żeby tak nie było, a wygląda na to, że jednak tak się stało. Będziemy musiały nad tym popracować.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Ruda mama

Umówiłam się wreszcie do fryzjera. Dobrze zrobic coś dla siebie i to jeszcze widocznego dla innych. Które dziecko wytrzyma trzy godziny u fryzjera leżąc w wózeczku z przerwą na karmienie? Moja córeczka. Kochane i grzeczne dziecko. Najpierw spała, po obudzeniu się dała się rozebrac fryzjerce kiedy ja nie mogłam się ruszyc, a później zajęła się pilotem. Sprzedałam ją, że ostatnio ulubioną zabawką jest pilot. Kubki też:) Dostała więc pilota do zabawy i była szczęśliwa przyciskając guziczki. Ania (fryzjerka) nie mogła się jej nachwalic. Że taka pogodna, że taka spokojna, że taka urocza. Nie powiem, wylała miód na moje serce. A teraz kilka zdjęc z sesji domowej małej księżniczki i rudej mamy.
1
2
3
4
5
6

środa, 14 marca 2012

Czyżby rozszerzanie diety?

Mojej córeczce przestaje wystarczac mleko. Zaczyna się dopominac o rozszerzenie diety. Ostatnio świetną zabawą po zaspokojeniu pierwszego głodu jest wkładanie palca do buzi. Cóż, nie byłoby w tym nic dziwnego, bo uwielbia ssac palce, ale teraz robi to razem z piersią! Piersi nie wypuszcza z buzi, ale znajduje też miejsce, żeby obok piersi wepchnąc jeszcze kciuk:) Dziś wymyśliła coś nowego. Moją koszulką nocną zasłoniła pierś i w ten sposób zaczęła ssac:) Moja maleńka słodycz.

piątek, 17 lutego 2012

Cukierasek

"Mój cukierasku"
"Nasz mały cukierasek"
Tak dziadek (mój tata) najczęściej woła do Ani. Dziadek jest bardzo zakochany w swojej wnusi, a ona na jego widok od razu się rozpromienia.

środa, 15 lutego 2012

Lubię / nie lubię

"Lubię się śmiac. Mama mówi, że jestem chłopiarą. Kiedy tylko widzę wujka lub dziadka od razu się uśmiecham. Uwielbiam kiedy dziadek nosi mnie na rękach. Mama potrafi też mnie rozśmieszyc. Lubię kiedy mnie łaskocze. Ma długą grzywkę i ona tak fajnie łaskocze mnie po buzi i po brzuszku. Śmieję się wtedy bardzo głośno. Nie lubię kiedy mama obcina mi paznokcie. Nie wytrzymuję długo i zaczynam się wiercic, a nawet płakac. A zapomniałam powiedziec, że najbardziej lubię jeśc. Koniecznie muszę wtedy trzymac mamę za stanik albo bluzkę. No muszę. Mama mogłaby przecież uciec zanim się najem."

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Pierwsza podróż samolotem

Zamieszczając poprzedniego posta zastanawiałam się jak przebiegnie nasza podróż. Powszechne jest, że dzieci nie przepadają za samolotami. Szczególnie zmiana ciśnienia kiedy samolot startuje i ląduje jest nieprzyjemna dla małego dziecka. Cóż się dziwić takiemu maleństwu, skoro i my dorośli nie wspominamy tego uczucia jako przyjemnego.
Maleńka ślicznie przespała drogę na lotnisko. Obudziła się na chwilę kiedy stałyśmy w kolejce do odprawy, ale wzięłam ją na ręce i była bardzo grzeczna. Nie uszły oczywiście mojej uwadze komentarze współpasażerów, że jak takie małe dziecko leci, to będzie płakało cały lot. Hmm nie powiem, żeby jakieś miłe to dla mnie było. Cóż, każdy ma prawo do własnych opinii.
Śpiąca królewna przebudziła się raz jeszcze tuż przed wejściem na pokład samolotu - bez mleka nie chciała się uspokoić. Większość pasażerów już wsiadła, kiedy Ania uznała, że się najadła. W samolocie miałyśmy komfort - trzy miejsca dla nas. Dzięki temu fotelik został z nami. Samolot też już wygodniejszy - iceland express zmienił całą flotę na Boeing 737. Stewardessy były bardzo miłe. Pomogły zapiąć mi podwójne pasy, przyniosły koc i poduszki. Kilkakrotnie podchodziły do nas z pytaniem czy w czymś mogą pomóc. Bardzo to miłe z ich strony. Tuż przed startem zaczęłam Anię karmić, gdyż dowiedziałam się, że dzięki temu nie powinna płakać. Póki samolot kołował faktycznie jeszcze jadła, lecz kiedy ustawił się już do lotu stwierdziła, że nie chce więcej. Moja obawa - płacz. Reakcja Ani na start samolotu - sen. Przespała większość lotu. Obudziła się dopiero pod koniec lotu. Nakarmiłam ją, porozmawiałyśmy, pooglądała świat za oknem, a kiedy samolot zaczął obniżać poziom lotu Anusia znowu usnęła. Leciało w sumie kilkoro dzieci, wszystkie starsze od Ani i niestety mocno płaczliwe i krzykliwe. Byłam bardzo dumna z mojej małej córeczki.
Miło jest kiedy obcy ludzie okazują zrozumienie i pomoc młodej matce samotnie podróżującej z małym dzieckiem. Na lotnisku w Keflaviku pomógł nam jeden ze współpasażerów, na lotnisku w Warszawie dojść do autobusu pomogły stewardessy, a z autobusu do taśmy z bagażami miła dziewczyna. Jeszcze raz bardzo dziękujemy :D
Na lotnisku czekał mój tata - dumny dziadek. Bardzo ucieszyłam się kiedy go zobaczyłam - dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak mocno za nim tęskniłam. Fajnie być z nimi w Polsce.