Realizację moich postanowień zaczęłam od odświeżenia naszej garderoby.
W sobotę wybrałyśmy się na zakupy. Całkiem udane. Staram się przełamać moje uwielbienie do ubierania się na czarno. Gdyby ktoś otworzył moją szafę, to na czarnym, lekko szarym tle zauważyłby jedynie kilka kolorowych plam. Nie wiem jak to się dzieje, że kiedy idę na zakupy, to w oko wpadają mi jedynie bezpieczne kolory. Tak było i teraz, kiedy wypatrzyłam fajny płaszcz jesienny. Oczywiście szary. Jedno spojrzenie sprzedawczyni na mnie i już pokazywała mi fioletowy. Zmierzyłam i się zakochałam. Tradycji stało się zadość i moja nowa torebka jest brązowa. :)
Ania dostała dzianinową narzutę z wysokim kołnierzem i różową sukienkę - będzie idealna na drugie urodziny.
Początek realizacji moich postanowień uważam za oficjalnie otwarty.
Skoro było miło, to czas przejść do mniej przyjemnych zdarzeń.
W piątek miałam wypadek w pracy. Poślizgnęłam się na mokrej podłodze i przy upadaniu oparłam się prawą ręką. Cała siła uderzenia skupiła się na feralnym nadgarstku. Szybko spuchł i mimo przykładania przez prawie 4h lodu nie wyglądało to najlepiej. Jest już w miarę nieźle, ale nadal nie mogę podnosić cięższych rzeczy typu kubek z kawą.
Oprócz ogólnej wścieklizny, że boli i nie mogę za dużo tą ręką zrobić, najbardziej denerwuje mnie, że jutro w pracy nie będę mogła normalnie działać. Oczywiście lewą rękę też sporo zrobię, ale nie tak jak bym chciała i nie tyle.
Tutaj właśnie wkracza mój głupi charakter. Typu "jak to ja tego nie zrobię? oczywiście, że dam radę." Jest jakieś lekarstwo na moją głupotę? Staram się robić wszystko najlepiej jak potrafię i jak najszybciej. Kiedy nie jest to możliwe - drażni mnie to po prostu.
A jak doszło do wypadku? Szłam szybko - jak zwykle. Podłoga była mokra. Buty są śliskie. Połączenie trzech elementów i bolesny upadek gotowy.
Na koniec zagadka. Co bardziej ucierpiało? Moja duma czy ręka?
PS. Postaram się jutro zrobić zdjęcie w nowym płaszczu.
niedziela, 1 września 2013
sobota, 31 sierpnia 2013
Międzynarodowy Dzień Blogera i Postanowienia na wrzesień
Międzynarodowy Dzień Blogera.
Święto naszej społeczności. Społeczności ostatnio coraz bardziej podzielonej.
Czytam dużo blogów o bardzo rozbieżnej tematyce, a hejterstwo, które zaczyna się szerzyć coraz bardziej w prawie każdej tematyce, mnie denerwuje. Komuś się udało, coś osiągnął, jest szczęśliwy - trzeba po nim pojechać. "W końcu innym nie może być lepiej niż mi." Skąd w ludziach aż tyle żółci, którą koniecznie muszą z siebie wylać? Czy nie lepiej żyłoby się nam wszystkim, gdyby odrzucić niekonstruktywną krytykę, zazdrość i myślenie jak dokopać 'konkurencji', a zamienić to na współpracę, wspólne działanie.
Cieszę się, że są jeszcze w blogosferze miejsca, gdzie ludziom się chce. Tworzą z pasją, zarażają nią innych, dzielą się swoją wiedzą i pokazują nam świat ich oczami.
Wkrótce pokażę kilka blogów, do których wracam z przyjemnością, do których zaglądam jak do starych przyjaciół, bo ciekawi mnie co się u nich dzieje.
Wszystkim tym ludziom dziękuję za to, że są i dają mi miejsca w sieci, gdzie mogę poczuć się naprawdę dobrze.

Zauważyłam rosnącą tendencję do tworzenia różnego rodzaju list z postanowieniami. Niektóre są bardzo ogólne, inne szczegółowo określają kroki do osiągnięcia postanowionego celu i czas w jakim mają ostatecznie zostać zrealizowane.
Jestem mistrzynią stawiania sobie celów i porzucania ich w połowie realizacji. Nieważne jakiego są kalibru. Łatwiej mi jednak doprowadzić sprawę do końca, kiedy komuś o tym powiem. Mój motywator wypływa z durnego charakteru - jak już coś robię, to zrobić to najlepiej jak się da i nie zbłaźnić się. Skoro każde słowo, które opublikujemy w internecie zostaje tam na zawsze, to w przyszłości może znaleźć się ktoś, kto to przeczyta i wypomni, że czegoś nie dotrzymaliśmy.
Postanowiłam stworzyć sobie listę celów do realizacji na wrzesień i podzielić się nią na blogu. W miarę postępów będę informowała o tym w tej notce.
Już dziś zaczęłam realizować jeden punkt, ale o tym napiszę jutro.
Zaczynamy.
Lista postanowień na wrzesień.
1. Systematycznie wychodzić na spacery.
2. Czytać co najmniej jedną książkę tygodniowo (ostatnio się opuściłam w czytelnictwie).
3. Pić mniej kawy.
4. Popracować nad moim angielskim.
5. Zasiąść wreszcie porządnie do islandzkiego.
6. Zrzucić 3kg.
7. Zrobić porządek w moich i Ani ubraniach.
8. Odświeżyć naszą garderobę.
9. Wrócić do prowadzenia kulinarnego bloga.
10. Mieć w d... dużym poważaniu to co gadają o mnie za plecami.
11. Ograniczyć słodycze.
12. Zacznę odkładać na prezent urodzinowy na moją trzydziestkę (w końcu kto tak dobrze wie o czym marzę, jak nie ja sama).
13. Kupię białą farbę i zmienię wygląd naszego mieszkania.
14. Wrócę do robienia biżuterii.
15. Spróbuję zrobić kanzashi.
16. Zrobić kostkę rosołową z tego przepisu kostka rosołowa
17. Ogarnę się wreszcie z pracą (cokolwiek by to miało być) lub zacznę rozglądać się za inną.
A już jutro opowiem jak zaczynam realizować moje cele i jak przez własną głupotę (podpowiedź: 17 punkt listy) siedzę sobie od wczoraj ze zbitym nadgarstkiem prawej ręki.
A dziś Dni Moso (miasta, w którym pracuję). Każda dzielnica udekorowana w innym kolorze. Ta, w której spędzam weekend jest różowa. :)
Święto naszej społeczności. Społeczności ostatnio coraz bardziej podzielonej.
Czytam dużo blogów o bardzo rozbieżnej tematyce, a hejterstwo, które zaczyna się szerzyć coraz bardziej w prawie każdej tematyce, mnie denerwuje. Komuś się udało, coś osiągnął, jest szczęśliwy - trzeba po nim pojechać. "W końcu innym nie może być lepiej niż mi." Skąd w ludziach aż tyle żółci, którą koniecznie muszą z siebie wylać? Czy nie lepiej żyłoby się nam wszystkim, gdyby odrzucić niekonstruktywną krytykę, zazdrość i myślenie jak dokopać 'konkurencji', a zamienić to na współpracę, wspólne działanie.
Cieszę się, że są jeszcze w blogosferze miejsca, gdzie ludziom się chce. Tworzą z pasją, zarażają nią innych, dzielą się swoją wiedzą i pokazują nam świat ich oczami.
Wkrótce pokażę kilka blogów, do których wracam z przyjemnością, do których zaglądam jak do starych przyjaciół, bo ciekawi mnie co się u nich dzieje.
Wszystkim tym ludziom dziękuję za to, że są i dają mi miejsca w sieci, gdzie mogę poczuć się naprawdę dobrze.

Zauważyłam rosnącą tendencję do tworzenia różnego rodzaju list z postanowieniami. Niektóre są bardzo ogólne, inne szczegółowo określają kroki do osiągnięcia postanowionego celu i czas w jakim mają ostatecznie zostać zrealizowane.
Jestem mistrzynią stawiania sobie celów i porzucania ich w połowie realizacji. Nieważne jakiego są kalibru. Łatwiej mi jednak doprowadzić sprawę do końca, kiedy komuś o tym powiem. Mój motywator wypływa z durnego charakteru - jak już coś robię, to zrobić to najlepiej jak się da i nie zbłaźnić się. Skoro każde słowo, które opublikujemy w internecie zostaje tam na zawsze, to w przyszłości może znaleźć się ktoś, kto to przeczyta i wypomni, że czegoś nie dotrzymaliśmy.
Postanowiłam stworzyć sobie listę celów do realizacji na wrzesień i podzielić się nią na blogu. W miarę postępów będę informowała o tym w tej notce.
Już dziś zaczęłam realizować jeden punkt, ale o tym napiszę jutro.
Zaczynamy.
Lista postanowień na wrzesień.
1. Systematycznie wychodzić na spacery.
2. Czytać co najmniej jedną książkę tygodniowo (ostatnio się opuściłam w czytelnictwie).
3. Pić mniej kawy.
4. Popracować nad moim angielskim.
5. Zasiąść wreszcie porządnie do islandzkiego.
6. Zrzucić 3kg.
7. Zrobić porządek w moich i Ani ubraniach.
8. Odświeżyć naszą garderobę.
9. Wrócić do prowadzenia kulinarnego bloga.
10. Mieć w d... dużym poważaniu to co gadają o mnie za plecami.
11. Ograniczyć słodycze.
12. Zacznę odkładać na prezent urodzinowy na moją trzydziestkę (w końcu kto tak dobrze wie o czym marzę, jak nie ja sama).
13. Kupię białą farbę i zmienię wygląd naszego mieszkania.
14. Wrócę do robienia biżuterii.
15. Spróbuję zrobić kanzashi.
16. Zrobić kostkę rosołową z tego przepisu kostka rosołowa
17. Ogarnę się wreszcie z pracą (cokolwiek by to miało być) lub zacznę rozglądać się za inną.
A już jutro opowiem jak zaczynam realizować moje cele i jak przez własną głupotę (podpowiedź: 17 punkt listy) siedzę sobie od wczoraj ze zbitym nadgarstkiem prawej ręki.
A dziś Dni Moso (miasta, w którym pracuję). Każda dzielnica udekorowana w innym kolorze. Ta, w której spędzam weekend jest różowa. :)

piątek, 26 lipca 2013
Imieniny
Księżniczka Anna obchodzi dziś swoje imieniny.
To także dzień imienin mojej śp. Mamy, po której otrzymała imię.
Mam nadzieję, że mama patrzy na nas z góry i cieszy się, że ma tak fantastyczną wnuczkę.
Jutro jedziemy po prezent. A na razie niech śpi.
Wszystkiego najlepszego moja mała królewno.

To także dzień imienin mojej śp. Mamy, po której otrzymała imię.
Mam nadzieję, że mama patrzy na nas z góry i cieszy się, że ma tak fantastyczną wnuczkę.
Jutro jedziemy po prezent. A na razie niech śpi.
Wszystkiego najlepszego moja mała królewno.

Technicznie
Mam swoje blogi, do których lubię zaglądać. Codziennie w bloglovin sprawdzam co pojawiło się nowego i czytam, czytam, czytam.
Niezbyt często komentuję. Chciałabym więcej, ale kiedy widzę jak wyświetla się mój komentarz, to mi się odechciewa.
Zamiast mojego avatara pojawia się szary kwadracik z białym trójkątem i wykrzyknikiem. Kombinowałam już różnych ustawień, zmieniałam zdjęcie, ale guzik. Szukałam pomocy w sieci, ale albo to nie było to albo napisane językiem czysto informatycznym.
Gdyby ktoś znał rozwiązanie i mógł wytłumaczyć językiem jak dla prostej baby, byłabym wdzięczna.
Miłego dnia życzę. Oby był ciepły i słoneczny. U nas zimno i szaro.
Niezbyt często komentuję. Chciałabym więcej, ale kiedy widzę jak wyświetla się mój komentarz, to mi się odechciewa.
Zamiast mojego avatara pojawia się szary kwadracik z białym trójkątem i wykrzyknikiem. Kombinowałam już różnych ustawień, zmieniałam zdjęcie, ale guzik. Szukałam pomocy w sieci, ale albo to nie było to albo napisane językiem czysto informatycznym.
Gdyby ktoś znał rozwiązanie i mógł wytłumaczyć językiem jak dla prostej baby, byłabym wdzięczna.
Miłego dnia życzę. Oby był ciepły i słoneczny. U nas zimno i szaro.
poniedziałek, 22 lipca 2013
Deszczowo
W czasie deszczu dzieci się nudzą.
Podobno.
Moja mała nigdy się nie nudzi.
Pamiętam jak byłam zdziwiona po przyjeździe na Islandię, kiedy widziałam dzieci bardzo lekko ubrane wesoło biegające w deszczu, a ja poubierana marzłam.
Wtedy mnie to dziwiło, teraz sama tak się ubieram. Choć moja córcia pobija mnie w tej kwestii.
Nie mam się jednak co dziwić skoro to 'kurpianka' na kamieniach rodzona ;)
Mnie na spacer w deszczu ciężko wyciągnąć, ale Ani to akurat nie przeszkadza.
Zapobiegliwa mama zakłada dziecku ciepłą bluzę.

Idziemy nad staw.
I znajdujemy kwiatki.
Słonecznego dnia życzę.
Podobno.
Moja mała nigdy się nie nudzi.
Pamiętam jak byłam zdziwiona po przyjeździe na Islandię, kiedy widziałam dzieci bardzo lekko ubrane wesoło biegające w deszczu, a ja poubierana marzłam.
Wtedy mnie to dziwiło, teraz sama tak się ubieram. Choć moja córcia pobija mnie w tej kwestii.
Nie mam się jednak co dziwić skoro to 'kurpianka' na kamieniach rodzona ;)
Mnie na spacer w deszczu ciężko wyciągnąć, ale Ani to akurat nie przeszkadza.
Zapobiegliwa mama zakłada dziecku ciepłą bluzę.

Idziemy nad staw.

I znajdujemy kwiatki.

Słonecznego dnia życzę.
czwartek, 18 lipca 2013
Wyzwanie FOTO - lipiec - uzupełnienie
Weekendowy wyjazd, przedłużony do wtorku.
Grillowanie.
Dawno niewidziani znajomi.
Bieganie za dzieciakami i pilnowanie, żeby się nie pozabijali nawzajem.
Nocne rozmowy nad miską gorącego popcornu.
A Wyzwanie Foto leży.
Szybkie uzupełnienie.
Dzień 5: Dotyk
Pierwszy dotyk dziecka, kiedy położna kładzie dziecko na piersi zmęczonej i szczęśliwej matki.
Piasek na plaży pod stopami.
Pierwsze nieśmiałe splecenie palców zakochanych.
Ciepło, zimno, gładkie, porowate.
Ciągle dotykamy. Poznajemy, czujemy. To nasz przewodnik, klucz do rzeczywistości.
Jedzenia też trzeba dotknąć.

Dzień 6: Woda
"Some people feel the rain.
Others just get wet."
Bob Marley
A u mnie wspomnienie deszczu.
Dzień 7: Ulubione miejsce
Od kiedy pamiętam jeździłam z rodzicami na Mazury.
Jako nastolatka zaczęłam jeździć ze znajomymi.
Jeszcze nie miałam okazji pojechać tam z Anią, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się pojechać na urlop do Polski i wtedy nie odpuszczę. Chciałabym, żeby ona pokochała tą piękną krainę tak jak ja.
Nie mam jak zrobić zdjęcia mojemu ulubionemu miejscu, więc pokażę ulubione miejsce Ani.
Jej wózek.
Mogłaby ciągle wyjeżdżać na spacery w nim. Nie odpuszcza nawet w domu i się do niego pakuje.

Dziękuję Uli za zabawę i obiecuję w przyszłym miesiącu zamieszczać notki w terminie.
Grillowanie.
Dawno niewidziani znajomi.
Bieganie za dzieciakami i pilnowanie, żeby się nie pozabijali nawzajem.
Nocne rozmowy nad miską gorącego popcornu.
A Wyzwanie Foto leży.
Szybkie uzupełnienie.
Dzień 5: Dotyk
Pierwszy dotyk dziecka, kiedy położna kładzie dziecko na piersi zmęczonej i szczęśliwej matki.
Piasek na plaży pod stopami.
Pierwsze nieśmiałe splecenie palców zakochanych.
Ciepło, zimno, gładkie, porowate.
Ciągle dotykamy. Poznajemy, czujemy. To nasz przewodnik, klucz do rzeczywistości.
Jedzenia też trzeba dotknąć.

Dzień 6: Woda
"Some people feel the rain.
Others just get wet."
Bob Marley
A u mnie wspomnienie deszczu.

Dzień 7: Ulubione miejsce
Od kiedy pamiętam jeździłam z rodzicami na Mazury.
Jako nastolatka zaczęłam jeździć ze znajomymi.
Jeszcze nie miałam okazji pojechać tam z Anią, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się pojechać na urlop do Polski i wtedy nie odpuszczę. Chciałabym, żeby ona pokochała tą piękną krainę tak jak ja.
Nie mam jak zrobić zdjęcia mojemu ulubionemu miejscu, więc pokażę ulubione miejsce Ani.
Jej wózek.
Mogłaby ciągle wyjeżdżać na spacery w nim. Nie odpuszcza nawet w domu i się do niego pakuje.

Dziękuję Uli za zabawę i obiecuję w przyszłym miesiącu zamieszczać notki w terminie.
czwartek, 11 lipca 2013
Wyzwanie FOTO - lipiec - Dzień 4
Niebieski mamy dziś dzień.
Jak niebo przez chwilę dziś popołudniu.
Jak moje paznokcie u stóp.
Niebieski to mój ulubiony kolor.
Ściany mojego pokoju w rodzinnym domu w polsce są niebieskie. Do mojego ostatniego urlopu stała tam niebieska kanapa (zmieniłam na porządne łóżko ze względu na Anię). Niebieskie są zasłony, dywan, dodatki.
Mama mówiła, że często myślę o "niebieskich migdałach".
Uhh Nawet moje i Ani oczy są niebieskie :D
Kilka szpargałów i w naszym mieszkaniu jest niebieskich.
Jak na ironię praktycznie nie mam niebieskich ubrań. A'la japońska sukienka, bluzka w niebieską kratkę i cienki szaliczek, którego nie noszę. Bida panie, bida. Moja szafa jest czarno szara.
Moje dzisiejsze coś niebieskiego, to coś co wypatruję tu z utęsknieniem. Niebo. Nie mamy zbyt wielu słonecznych dni, więc cieszymy się jeśli choć na chwilę zrobi się pogodnie.
Dzień 4: Niebieski

Jeśli ktoś ma niedosyt koloru blue zapraszam do zajrzenia do Uli
Ania skorzystała z ładnej pogody i wybrała się na poszukiwanie kota.
Znalazł się.
Aż przysiadła z wrażenia.
I już radocha.
Na placu zabaw chowała się w domku.
A ze ślizgawki nie chciała zejść.
Jak niebo przez chwilę dziś popołudniu.
Jak moje paznokcie u stóp.
Niebieski to mój ulubiony kolor.
Ściany mojego pokoju w rodzinnym domu w polsce są niebieskie. Do mojego ostatniego urlopu stała tam niebieska kanapa (zmieniłam na porządne łóżko ze względu na Anię). Niebieskie są zasłony, dywan, dodatki.
Mama mówiła, że często myślę o "niebieskich migdałach".
Uhh Nawet moje i Ani oczy są niebieskie :D
Kilka szpargałów i w naszym mieszkaniu jest niebieskich.
Jak na ironię praktycznie nie mam niebieskich ubrań. A'la japońska sukienka, bluzka w niebieską kratkę i cienki szaliczek, którego nie noszę. Bida panie, bida. Moja szafa jest czarno szara.
Moje dzisiejsze coś niebieskiego, to coś co wypatruję tu z utęsknieniem. Niebo. Nie mamy zbyt wielu słonecznych dni, więc cieszymy się jeśli choć na chwilę zrobi się pogodnie.
Dzień 4: Niebieski


Jeśli ktoś ma niedosyt koloru blue zapraszam do zajrzenia do Uli
Ania skorzystała z ładnej pogody i wybrała się na poszukiwanie kota.

Znalazł się.


Aż przysiadła z wrażenia.

I już radocha.

Na placu zabaw chowała się w domku.

A ze ślizgawki nie chciała zejść.

środa, 10 lipca 2013
Wyzwanie FOTO - lipiec - Dzień 3
Kilka lat temu owładnął mnie szał kolczykowy. Powoli zaczęłam kupować kolejne koraliki, pół fabrykanty, a od taty dostałam zestaw narzędzi. Tak zaczęła się moja przygoda z ręcznie robioną biżuterią. Od tego czasu mój kuferek, w którym przechowuję te skarby wypełnia się, a ja mam już mały problem z domknięciem go. Pomysły na nowe kolczyki potrafią pojawiać się czasem w dość dziwnych momentach i sytuacjach. Jednak największa inspiracja pojawia się kiedy zasiadam przy stole, na którym leżą już przygotowane materiały. To właśnie podczas przeglądania zawartości torebek zaczyna wizualizować mi się jak dana para będzie wyglądała. Kiedy pojawiają się znajome motyle w brzuchu, na ustach uśmiech, dłonie wprawiają w ruch narzędzia, a chwilę potem nowy kolczyk jest już w moim uchu.
Dzień 3: Coś inspirującego
Oczywiście Ania nie mogła sobie darować i też musiała pogrzebać.
A teraz zasiadam z miseczką bananowych lodów z czekoladą i kulkami czekoladowymi i idę sprawdzić co Was inspiruje.
Dzień 3: Coś inspirującego

Oczywiście Ania nie mogła sobie darować i też musiała pogrzebać.
A teraz zasiadam z miseczką bananowych lodów z czekoladą i kulkami czekoladowymi i idę sprawdzić co Was inspiruje.
wtorek, 9 lipca 2013
Wyzwanie FOTO - lipiec - Dzień 2
Do naszego ogródka lubią przychodzić chyba wszystkie koty z okolicy. Moja mała fanka kisi potrafi co chwilę wybiegać na balkon, żeby sprawdzić czy któryś akurat nas nie odwiedził.
Tym razem nie udało się wypatrzyć ani jednego.
Dzień 2: Za oknem

Zapraszam do obejrzenia co inni mają za oknem do Uli
Tym razem nie udało się wypatrzyć ani jednego.
Dzień 2: Za oknem

Zapraszam do obejrzenia co inni mają za oknem do Uli
Wyzwanie FOTO - lipiec - Dzień 1
Od dawna obserwuję blog sen mai. Tworzy go niesamowita, pełna pomysłów, kreatywna dziewczyna.
Zawsze z niecierpliwością czekam na początek nowego miesiąca, to oznacza nowe wyzwanie fotograficzne. Mimo, że fotografem jestem kiepskim i nigdy jeszcze nie brałam udziału w tym, to lubię podglądać jak zinterpretowali tematy uczestnicy.
Dziś nieśmiało spróbuję dołączyć do zabawy.
Dzień 1: Twoje odbicie

A oto pełna lista tematów na lipiec.
Zawsze z niecierpliwością czekam na początek nowego miesiąca, to oznacza nowe wyzwanie fotograficzne. Mimo, że fotografem jestem kiepskim i nigdy jeszcze nie brałam udziału w tym, to lubię podglądać jak zinterpretowali tematy uczestnicy.
Dziś nieśmiało spróbuję dołączyć do zabawy.
Dzień 1: Twoje odbicie

A oto pełna lista tematów na lipiec.

wtorek, 28 maja 2013
Mała dama czy pani domu?
Niedzielny post, który pojawił się z okazji najpiękniejszego święta, mam nadzieję, że rozpocznie moje regularne pisanie. Tyle pięknych chwil i zabawnych momentów już uciekło, bo czekałam, aż się zbiorę i opiszę co zdarzyło się wcześniej. Jak widać nie zebrałam się, czas ucieka, a księżniczka rośnie. Na dobry nowy początek robię postanowienie pisania choć jednej notki tygodniowo. Jak się uda będzie więcej.
Moja mała księżniczka często mnie zaskakuje, tworząc pytania w mojej głowie. 'Jaka będzie jako nastolatka? Czy będzie miała szczęśliwe i poukładane życie? Jakie wartości okażą się dla niej ważniejsze?' Zastanawia mnie jej przyszłość, wybory, jak rozwinie się jej charakter. Na razie jest upartym brzdącem, a w opinii mojej rodziny, to mała kopia mnie.
Hmm . . . Martwić się czy jednak cieszyć?
Mały rozbójnik potrafi wejść w każdy kąt, najlepiej tam gdzie mama wolałaby jej nie widzieć. Bierze rzeczy, których absolutnie nie powinna dotykać. Na przykład wczoraj rano, kiedy ja jeszcze smacznie spałam ona przejrzała moje lakiery do paznokci, znalazła najbardziej jej odpowiadający i się 'upiększyła'. Z dumą pokazała mi paznokcie, palce, bodziaka i czoło fantazyjnie wymalowane zielonym lakierem z brokatem. Uhhhh W ruch poszedł zmywacz do paznokci i Ania poszła do dagmammy woniejąc acetonem. W zeszłym tygodniu (pewnie chcąc oszczędzić mi rano czasu ;) ) wysmarowała się kremem. Buzia, włosy, ręce, piżama, komoda i kanapa zostały grubo nasmarowane kremem Nivea. Dba o siebie mała księżniczka.
Potrafi też nieźle nabałaganić. Standardem jest wyciąganie ubrań z szafy, strojenie się w moje szaliki, zakładanie moich butów. Rozrzucanie zabawek, rysowanie kredkami po wszystkim, tylko nie po kartce usłużnie podanej przez mamę. Mały kuchcik wyciąga garnki, miski, łyżki i 'gotuje'.
Potrafi jednak po sobie posprzątać. Przynajmniej do pewnego stopnia. Ostatnio z szafki wyciągnęła torebkę preparowanego ryżu, swoją miskę i tak obładowana przyszła do salonu. Sama nasypała sobie ryżu do miski i szczęśliwa jadła. Idylla jednak nie mogła trwać wiecznie, a owsiki gryzły w pupę, więc wybrała się na wycieczkę po mieszkaniu. Oczywiście ryż się rozsypał, a księżniczka zrobiła 'smutnego nietoperka'. Tu Ania wykazała się karnością godną dobrze wyćwiczonego żołnierza. Na moje "Posprzątaj." usiadła na podłodze i zaczęła zbierać ryż. Po jednym ziarenku wrzucała do miseczki. Mój mały kopciuszek.
Niestety nie da rady zająć jej niczym na dłużej. Znudziła się, a może nie podobało jej się, że mama zamiast pomóc, to robi jej zdjęcia. Z pełną premedytacją odwróciła miskę i pozbierany ryż plus ten, który jakimś cudem nie wypadł wcześniej, poleciał na podłogę. Matka musiała iść po szufelkę i zmiotkę i samej posprzątać. Ech, księżniczki od brudnej roboty mają służbę.
PS. Strój do sprzątania skomponowała sama. :D
Moja mała księżniczka często mnie zaskakuje, tworząc pytania w mojej głowie. 'Jaka będzie jako nastolatka? Czy będzie miała szczęśliwe i poukładane życie? Jakie wartości okażą się dla niej ważniejsze?' Zastanawia mnie jej przyszłość, wybory, jak rozwinie się jej charakter. Na razie jest upartym brzdącem, a w opinii mojej rodziny, to mała kopia mnie.
Hmm . . . Martwić się czy jednak cieszyć?
Mały rozbójnik potrafi wejść w każdy kąt, najlepiej tam gdzie mama wolałaby jej nie widzieć. Bierze rzeczy, których absolutnie nie powinna dotykać. Na przykład wczoraj rano, kiedy ja jeszcze smacznie spałam ona przejrzała moje lakiery do paznokci, znalazła najbardziej jej odpowiadający i się 'upiększyła'. Z dumą pokazała mi paznokcie, palce, bodziaka i czoło fantazyjnie wymalowane zielonym lakierem z brokatem. Uhhhh W ruch poszedł zmywacz do paznokci i Ania poszła do dagmammy woniejąc acetonem. W zeszłym tygodniu (pewnie chcąc oszczędzić mi rano czasu ;) ) wysmarowała się kremem. Buzia, włosy, ręce, piżama, komoda i kanapa zostały grubo nasmarowane kremem Nivea. Dba o siebie mała księżniczka.



Potrafi też nieźle nabałaganić. Standardem jest wyciąganie ubrań z szafy, strojenie się w moje szaliki, zakładanie moich butów. Rozrzucanie zabawek, rysowanie kredkami po wszystkim, tylko nie po kartce usłużnie podanej przez mamę. Mały kuchcik wyciąga garnki, miski, łyżki i 'gotuje'.

Potrafi jednak po sobie posprzątać. Przynajmniej do pewnego stopnia. Ostatnio z szafki wyciągnęła torebkę preparowanego ryżu, swoją miskę i tak obładowana przyszła do salonu. Sama nasypała sobie ryżu do miski i szczęśliwa jadła. Idylla jednak nie mogła trwać wiecznie, a owsiki gryzły w pupę, więc wybrała się na wycieczkę po mieszkaniu. Oczywiście ryż się rozsypał, a księżniczka zrobiła 'smutnego nietoperka'. Tu Ania wykazała się karnością godną dobrze wyćwiczonego żołnierza. Na moje "Posprzątaj." usiadła na podłodze i zaczęła zbierać ryż. Po jednym ziarenku wrzucała do miseczki. Mój mały kopciuszek.




Niestety nie da rady zająć jej niczym na dłużej. Znudziła się, a może nie podobało jej się, że mama zamiast pomóc, to robi jej zdjęcia. Z pełną premedytacją odwróciła miskę i pozbierany ryż plus ten, który jakimś cudem nie wypadł wcześniej, poleciał na podłogę. Matka musiała iść po szufelkę i zmiotkę i samej posprzątać. Ech, księżniczki od brudnej roboty mają służbę.
PS. Strój do sprzątania skomponowała sama. :D
niedziela, 26 maja 2013
Dzień Matki
Dzień Matki.
Córka budzi się kilka minut po północy. Mocno zaspana przychodzi do salonu, ładuje się na kanapę, przytula, daje mi buziaka i wtulona zasypia.
Przez sen macha niszczycielską rączką i przewraca kubek z kawą. Nocne atrakcje przy wycieraniu stolika i podłogi mam zapewnione.
Odnoszę do sypialni, daję misia, otulam. Schylam się, żeby dać buziaka, a małe paluszki lądują w moim oku. Królewna chciała jeszcze mamę przytulić tylko trochę nie wycelowała.
Subskrybuj:
Posty (Atom)